Kosmetyki naturalne

Naturalne nowości w mojej kosmetyczce – Orientana

Podczas moich ostatnich podróży po Polsce towarzyszyły mi kosmetyki naturalne Orientana. Sama podstawa. Krem do twarzy na dzień i na noc, pianka do mycia twarzy, balsam do ust dwie maseczki – na twarz i pod oczy. Wcześniej stosowałam inne kosmetyki naturalne z wyższej półki cenowej, byłam bardzo ciekawa, czy Orientana dorówna im jakością, ale okazało się, że jest naprawdę dobrze.

Kosmetyki naturalne to dla mnie podstawa pielęgnacji. Testowanie zaczęłam od maski na twarz z naturalnego jedwabiu ze śluzem ślimaka. O dobroczynnym działaniu śluzu na skórę słyszałam wielokrotnie, ale jakoś mnie w jego kierunku nie ciągnęło. I to był błąd, żałuję, że nie stosuję tej maseczki od lat, bo powinnam. Zapach kosmetyku jest bardzo przyjemny, idealnie nawilża skórę, która po pół godzinie po nałożeniu staje się naprawdę idealnie gładka. Poza tym, jak zapewnia producent pozyskiwanie śluzu odbywa się bez szkody dla ślimaka, co bardzo istotne. Maseczka jest idealną opcją do zastosowania przed wielkim wyjściem, ale ja zamierzam ją nakładać regularnie raz w tygodniu, bo po prostu jest bardzo skuteczna.

Do maski na twarz dobrałam drugą – pod oczy z czereśnią japońską. Czereśnia działa nawilżająco, likwiduje cienie i przebarwienia, przywraca jędrność skórze. Po jednym zastosowaniu nie zauważyłam, aby cienie się zmniejszyły, ale tu pewnie skuteczniejsza w moim przypadku byłaby większa ilość snu 😊 Choć rzeczywiście po nałożeniu kosmetyku skóra była ładnie nawilżona i napięta. Co ważne  – obie maseczki doskonale przylegają do twarzy, dzięki czemu nie wymagają pozycji leżącej, dla mnie to duży plus.

Przez jakiś czas stosowałam również piankę do mycia twarzy kantola gurdlina japońska. Przy mojej suchej cerze, staram się unikać kontaktu twarzy z wodą, ale w tym przypadku zachęcił mnie bardzo dobry skład kosmetyku. Rzeczywiście, po umyciu twarzy pianką nie mam uczucia naciągnięcia cery, co w moim przypadku jest rzadkością. Może skóra nie jest idealnie zrelaksowana, ale w porównaniu do innych kosmetyków do mycia twarzy, efekt jest bardzo satysfakcjonujący. Pianka ma przyjemny ziołowy zapach, a konsystencja sprzyja zabraniu kosmetyku w podróż, bo można być spokojnym, że nic się nie wyleje.

No i przyszła kolej na mojego faworyta, czyli krem do twarzy z żeń – szeniem indyjskim. Tego, że ten krem w dość jednak niepozornym opakowaniu okaże się tak dobrym kosmetykiem, to się nie spodziewałam. Skóra twarzy po nałożeniu jest jakby gęstsza, odżywienie czuć natychmiast, drobne zmarszczki momentalnie się wygładzają. Zawiera składniki aktywne takie jak fitosterole, alkaloidy, kumaryny i fenolokwasy. To wszystko bardzo skomplikowanie brzmi, ale najważniejsze jest że krem naprawdę świetnie działa. Jeśli chodzi o zapach kosmetyku, to jest to przyjemny, delikatny zapach z orientalnymi nutami. Uwaga – w środku pudełeczko posiada mocne zabezpieczenie kremu, które dość trudno się usuwa, no ale to w pewnym sensie zrozumiałe – taki eliksir powinien być dobrze chroniony 😉

Na koniec jeszcze kilka słów o balsamie do ust z granatem i liczi. Warto mieć go zawsze pod ręką – świetnie nawilża i odżywia usta!  Baza balsamu to masła shea, kokum, kakaowe wzbogacone olejkami roślinnymi i ekstraktami z owocu granatu i liczi. Jak dla mnie idealny do stosowania pod pomadkę, bo w chwilę po nałożeniu skóra ust staje się idealnie gładka.

 

2 comments

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *